Tesla szykuje nową odsłonę Model Y

Tesla szykuje nową odsłonę Model Y

Auto ma mieć 3 rzędy siedzeń, ale nie jak dotąd dokładane, na wcisk. Ma być przestronnie, specjalnie pod chińskiego klienta.

Tesla nie zwalnia tempa w walce o globalną dominację na rynku pojazdów elektrycznych.(ostatnio ta pozycja nieco się zachwiała)

Według najnowszych informacji, już w maju 2025 roku amerykański producent rozpocznie produkcję zupełnie nowej wersji Modelu Y – z wydłużonym rozstawem osi i trzema rzędami siedzeń. Co ciekawe, debiut tego modelu nastąpi w Chinach, największym rynku samochodów elektrycznych na świecie. Co oznacza ta decyzja i jak nowy Model Y może zmienić układ sił w segmencie elektrycznych SUV-ów? W końcu tak popularnych na całym świecie?

Model Y “E80” – więcej przestrzeni, więcej możliwości

Dotychczas Tesla oferowała w USA opcję siedmiu miejsc w Modelu Y, jednak była to wyłącznie wersja z dołożonym trzecim rzędem w standardowym nadwoziu, co powodowało pewne kompromisy w komforcie i przestrzeni. Ostatnie siedzenia nadawały się bardziej dla dzieciaków, i to niezbyt dużych, niż dla osób o wzroście 1,8 metra lub więcej. ma się to zmienić.

Nowy projekt – oznaczony roboczo jako Model Y E80 – będzie konstrukcją od podstaw dostosowaną do potrzeb rodzin i klientów oczekujących pełnowymiarowego, przestronnego SUV-a.

Kluczowe zmiany:

• Wydłużony rozstaw osi względem standardowego Modelu Y,

• Więcej miejsca na nogi w drugim i trzecim rzędzie siedzeń,

• Poprawiona przestrzeń bagażowa nawet przy komplecie pasażerów,

• Potencjalne zmiany w zawieszeniu i aerodynamice dla utrzymania właściwości jezdnych Tesli mimo większych wymiarów.

Produkcja ma ruszyć w Gigafactory Shanghai tuż po Święcie Pracy (maj 2025), co podkreśla, jak dużą wagę Tesla przykłada do chińskiego rynku.

Dlaczego Chiny?

Standardowa wersja Modelu Y o kodowej nazwie Juniper, wcale nie jest mała. Jednak chiński klient potrzebuje, jak widać, jeszcze większego auta i co najmniej sześciu siedzeń w trzech rzędach.

Decyzja o rozpoczęciu produkcji nowego Modelu Y właśnie w Chinach nie jest przypadkowa. Chiński rynek EV rozwija się w imponującym tempie – tylko w pierwszym kwartale 2025 roku sprzedano tam ponad 1,6 miliona samochodów elektrycznych, a lokalne marki (BYD, Geely, NIO) dominują w segmencie średnich i dużych SUV-ów.

Chińscy konsumenci oczekują:

• większej przestrzeni w kabinie,

• praktyczności dla rodzin,

• rozsądnej ceny przy zachowaniu wysokiego poziomu technologii.

Tesla, widząc rosnącą konkurencję ze strony takich modeli jak BYD Tang czy Li Auto L7, postanowiła odpowiedzieć produktem w pełni dostosowanym do lokalnych oczekiwań.

Czy nowy Model Y trafi także do Europy?

Na razie brak oficjalnych informacji o eksporcie siedmiomiejscowego Modelu Y poza Chiny. Jednakże, biorąc pod uwagę popularność SUV-ów w Europie oraz fakt, że Model Y od miesięcy jest liderem sprzedaży aut elektrycznych na Starym Kontynencie, nie można wykluczyć, że Tesla rozważy wprowadzenie nowej wersji również na inne rynki.

W Europie konkurencja w segmencie dużych elektrycznych SUV-ów także rośnie:

• Mercedes EQB,

• Kia EV9,

• Volvo EX90.

Dlatego rozszerzenie oferty Modelu Y mogłoby pomóc Tesli utrzymać wysoką sprzedaż w obliczu nasilającej się konkurencji.

Czy Tesla trafia w punkt?

Nowy Model Y z trzema rzędami siedzeń, to krok Tesli w stronę jeszcze większej elastyczności oferty.

Jeśli Tesla utrzyma:

• rozsądną cenę,

• typową dla siebie dynamikę jazdy

• oraz wysoką efektywność energetyczną,

to Model Y E80 może stać się bardzo poważnym graczem nie tylko w Chinach, ale i globalnie.

Wprowadzenie bardziej rodzinnego, przestronnego Modelu Y wydaje się być odpowiedzią na dojrzewający rynek elektromobilności, gdzie użytkownicy nie kupują już EV dla samej innowacyjności, ale oczekują pełnoprawnego, funkcjonalnego samochodu na co dzień. Pamiętajmy również o dużych rodzinach, tak w Europie promowanych. Również w Polsce mamy na przykład kartę dużej rodziny. Sam osobiście znam kilka takich rodzin, niestety w polskim scenariuszu żadnej z nich raczej nie stać na nowy Model Y. Jednak kiedy takie egzemplarze trafia na rynek wtórny, mogą być poszukiwanym rozwiązaniem. Szczególnie, że ich cena dość mocno spadnie.

Nowy Model Y może być kolejnym przykładem, jak Tesla dynamicznie dostosowuje się do realnych potrzeb klientów – i wyprzedza konkurencję o krok. Czy jednak tak się stanie? Pokażą to najbliższe miesiące.

Tesla Diner w Hollywood: Nowa era stacji ładowania od Tesli

Tesla Diner w Hollywood: Nowa era stacji ładowania od Tesli

Projekt Tesla Diner w Hollywood, to fascynujące przedsięwzięcie, które łączy retro stylistykę z nowoczesną technologią. Widać tęsknotę za latami pięćdziesiątymi i sześćdziesiątymi. Złota era wielkich amerykańskich krążowników i właśnie tak wyglądających restauracji, budowanych w pobliżu głównych amerykańskich dróg i autostrad.

Lokalizacja i koncepcja

Tesla Diner powstaje przy 7001 W. Santa Monica Boulevard w Hollywood, na miejscu dawnej pizzerii Shakey’s. Projekt, zapowiedziany przez Elona Muska już w 2018 roku, ma na celu stworzenie przestrzeni łączącej funkcje restauracji, kina samochodowego i stacji ładowania pojazdów elektrycznych. Inspiracją dla projektu są lata 50., co przejawia się m.in. w planowanym wystroju wnętrz i obsłudze na wrotkach. Mega fajny pomysł. Jednak, jako ludzie mamy w sobie ten sentyment lat ubiegłych. Tęsknimy i wspominamy, taka już ludzka natura.

Postęp prac budowlanych

Fot: x.comAlSet51241438

Budowa rozpoczęła się pod koniec 2023 roku i trwa już około 18 miesięcy. Obecnie prace są na zaawansowanym etapie: zainstalowano już stacje ładowania, (mówi się o 28 lub 32 ładowarkach) a parking został w pełni wyasfaltowany. Tesla nie podała jeszcze oficjalnej daty otwarcia, ale wszystko wskazuje na to, że nastąpi to w najbliższych miesiącach.

Menu i zarządzanie

Szefem kuchni w Tesla Diner będzie Eric Greenspan, znany w Los Angeles kucharz, absolwent Le Cordon Bleu i były właściciel restauracji The Foundry. Greenspan jest również założycielem Alt/Grub/Faction, sieci kuchni wirtualnych. Współzarządzającym projektem jest William Chait, inwestor związany z renomowaną piekarnią Tartine. Nie wybrano więc osób przypadkowych, do zarządzania projektem. Nazwiska są znane w kulinarnym świecie. Ma być nostalgicznie w swojej formie, ale w kuchni przede wszystkim smacznie, po to właśnie te znane nazwiska.

Atrakcje i udogodnienia

Tesla Diner będzie oferować:

• Dwa 45-stopowe ekrany LED do wyświetlania filmów podczas ładowania pojazdów.

• Kilkadziesiąt stacji ładowania V4 Supercharger. (plotki mówią o 28 lub 32 stacjach, ale w jednej z amerykańskich gazet podano nawet liczbę 75 stacji. Jak będzie naprawdę dowiemy się w ciągu najbliższych miesięcy)

• Dwupoziomowy budynek z restauracją, barem i miejscami do siedzenia na dachu.

• Obsługę kelnerską na wrotkach w stylu retro.

Znaczenie projektu

Tesla Diner ma być prototypem nowej generacji stacji ładowania, łączących funkcje gastronomiczne i rozrywkowe. Jeśli projekt okaże się sukcesem, podobne obiekty mogą powstać w innych miastach. Ciekawe czy u nas w Europie również? Byłoby fajnie usiąść w retro lokalu, przy Supercvhargerze w Ciechocinku i zjeść burgera, popijając mlecznym shejkiem. Amerykańska tradycja na polskiej ziemi:)

Projekt Tesla Diner w Hollywood to innowacyjne połączenie nostalgii z nowoczesnością, które może zrewolucjonizować sposób postrzegania stacji ładowania pojazdów elektrycznych. Warto śledzić dalsze informacje na temat tego przedsięwzięcia, które może stać się nowym symbolem Los Angeles.

A jeśli chcecie się ładować swoimi Teslami na takich stacjach (jeśli u nas powstaną) to najpierw zapraszamy do nas.

W EVdlaCiebie pomożemy ogarnąć kwestie zakupu, finansowania oraz ubezpieczenia Waszej nowej Tesli, lub każdego innego elektryka.

Zapraszamy serdecznie…

Fot: x.comAlSet51241438, x.com/Azerqwert74

Dlaczego EV, a nie spalina?

Dlaczego EV, a nie spalina?

Przewagi samochodów elektrycznych, o których warto mówić głośno…

Jeszcze kilka lat temu pytanie „dlaczego kupiłeś elektryka?” słyszałem niemal codziennie. Dziś słyszę je rzadziej, ale wciąż warto na nie odpowiadać — z przekonaniem, ale i z doświadczeniem. Bo nie chodzi tylko o prąd zamiast benzyny. Chodzi o zupełnie inne podejście do motoryzacji, komfortu i codzienności.

Oto moja lista powodów, dla których EV, to nie przyszłość, tylko rozsądna teraźniejszość.

1. Spokój zamiast hałasu

Wsiadasz, ruszasz, cisza. Pierwsze kilometry w aucie elektrycznym zawsze robią wrażenie. Nie tylko przez brak dźwięku silnika, ale też brak wibracji, szarpnięć, przełożeń, opóźnień.

EV to jazda „na miękko”, która nie męczy ani kierowcy, ani pasażerów. Po długiej trasie wysiadasz mniej zmęczony. To trudne do opisania — ale łatwe do pokochania:)

2. Stała moc zawsze pod pedałem przyspieszenia

Nie ma biegów, nie ma turbo dziury, nie ma czekania. Chcesz wyprzedzić? Wciśnij „gaz” — auto reaguje natychmiast.

W trasie to ogromna różnica, zwłaszcza przy dynamicznej jeździe lub pod pełnym obciążeniem. EV ciągnie równo, mocno i stabilnie. I co ciekawe: im więcej ludzi wsiądzie, tym… bardziej zaskoczony jesteś, że to wciąż jedzie z taką lekkością. 

Wyprzedzenie trzech Tirów za jednym razem, to nie problem w elektryku. W Tesli trwa to jakieś 3 sekundy. W aucie spalinowym, często trzeba odpuścić, bo nagle okazuje się, że auto jadące z naprzeciwka, zbliża się jakoś dziwnie szybko, a my ciągle nie rozpędziliśmy się wystarczająco.

3. Zero tankowania, pełny zasięg z rana

Wyobraź sobie, że codziennie rano masz pełny bak — bez wizyty na stacji. Tak wygląda życie z EV, kiedy ładujesz w domu.

Koszt przejechania 100 km, to często mniej niż 15 zł. Z domową instalacją fotowoltaiczną, jeszcze mniej. A jak nie masz wallboxa? Publiczne stacje rosną jak grzyby po deszczu. W trasie, to przestaje być problemem, to po prostu nowa rutyna. Pojawiają się również nowe opcje ładowania, takie jak abonamenty, które znacząco obniżają stawki za energię w trasie. Normalnie musisz zapłacić nawet ponad 3 zł za kWh. Jednak jeśli zdecydujesz się na abonament rzędu 50-60 zł miesięcznie, ta stawka potrafi spaść do zaledwie 2 zł za kWh. To naprawdę duża różnica.

4. EV to mniej serwisu, mniej stresu

Nie ma oleju, pasków rozrządu, filtrów spalin, sprzęgła, skrzyni biegów. W serwisie zwykle kończy się na wymianie filtrów kabinowych i płynu do spryskiwaczy.

Dzięki temu oszczędzasz nie tylko pieniądze, ale i czas. A kto miał kiedyś awarię turbosprężarki albo dwumasy, ten wie, jak cenne jest to „nic się nie dzieje”. Na auta spalinowe potrafiłem wydawać tysiące złotych i nie mówię nawet o awariach, ale o bieżących eksploatacyjnych rzeczach, jak tarcze hamulcowe, klocki, filtry, oleje…

W Tesli nie robię nic. I to dosłownie. Oczywiście, awaria może się tu również zdarzyć, bo to auto, jak każde inne. Ale odpukać w niemalowane, jak na razie zero awarii i zero problemów. Tylko ładowanie i jazda.

5. Ekologia, która nie jest tylko modą

Oczywiście, EV to niższa emisja — zwłaszcza jeśli ładujesz się z OZE. Ale to też mniej hałasu w mieście, mniej spalin w powietrzu, mniej toksyn przy szkołach, blokach i na osiedlach.

To nie ideologia, to realne zmiany, które czujemy w powietrzu. I które robimy też dla naszych dzieci. Idąc z dzieckiem na spacer tuż obok często uczęszczanej trasy, zdecydowanie bardziej wolałbym aby w korkach na ulicy, stały same elektryki.

Dlaczego? Bo nie emitują one nawet grama spalin. A my idąc na spacer z dzieckiem, oddychamy często bardzo zanieczyszczonym powietrzem. Wszystkie te trujące dla nas związki, wydobywają się z rur samochodów jadących lub co gorsza, stojących w korkach. Szczególnie w dużych miastach takich jak Kraków czy Warszawa. Dlatego zawsze wybiorę elektryka a nie auto spalinowe. Ze względu na nasze płuca i nasze zdrowie.

6. EV to nie ograniczenie, to styl życia

Podróżowanie EV uczy planowania, ale też daje frajdę. Wiesz, gdzie będziesz się ładować, więc robisz pauzę, rozprostowujesz nogi, wypijasz dobrą kawę. Samochód staje się częścią Twojego rytmu dnia — nie kulą u nogi.

EV to nie tylko technologia. To wybór wygody, oszczędności i jakości życia. I kiedy ktoś pyta mnie: „A nie wolałbyś wrócić do diesla?” — odpowiadam uczciwie: nie, dziękuję. Byłem tam. I nie tęsknię.

Podsumowanie

Samochody elektryczne nie są idealne — ale są logiczne. Przemyślane. Komfortowe. I z każdym rokiem coraz bardziej sensowne ekonomicznie i ekologicznie. Jeśli jeszcze stoisz na rozdrożu, to może właśnie ten tekst będzie dla Ciebie tą przysłowiową iskrą.

A jeśli choć trochę przybliżyłem Cię do posiadania własnego elektryka, zapraszam do naszej firmy. Tu zapewnimy Ci kompleksową obsługę. Od wyboru auta, poprzez leasing, ubezpieczenie, aż po odbiór samochodu w salonie.

1200 km zasięgu? A może wystarczy po prostu dobrze zaplanować podróż…

1200 km zasięgu? A może wystarczy po prostu dobrze zaplanować podróż…

Wielu z nas słyszało to zdanie, może nawet je wypowiedziało:

„Jak elektryk będzie miał 1200 kilometrów zasięgu, to wtedy pogadamy.”

Brzmi znajomo, prawda? To jedno z tych haseł, które często wracają w rozmowach o elektromobilności. Jak refren w utworze, który zna każdy, ale nie każdy zastanowił się nad jego sensem. Zresztą – przyznam szczerze – słyszę je tak często, że mogłoby już trafić na koszulkę z napisem “najczęstsza wymówka roku”🙂

Ale czy naprawdę potrzebujemy elektrycznego samochodu, który pokona 1200 km bez ładowania? Czy to faktyczna potrzeba, czy raczej mit, który powtarzamy z przyzwyczajenia, trochę jak „kiedyś to było”?

Z perspektywy osoby, która od lat przemierza Europę autami elektrycznymi – i to nie raz, nie dwa – mogę powiedzieć jedno: to nie zasięg jest problemem, tylko nasze przyzwyczajenia.

Życie to nie wyścig na jednym baku

Większość moich tras – tych z rodziną, z psem, albo w duecie z żoną – ma wspólny mianownik. Nie jedziemy non-stop. Robimy przerwy. Nie dlatego, że musimy – bo bateria, bo zasięg – tylko dlatego, że jesteśmy ludźmi, nie robotami. Musimy się rozciągnąć, wypić kawę, wyprowadzić psa, nakarmić dzieciaki, czy po prostu odpocząć psychicznie od jazdy.

Średnio wychodzi, że po około 300–350 kilometrach i tak się zatrzymujemy. Bez względu na to, czy jadę elektrykiem, czy spalinówką. Tak po prostu wygląda normalna podróż.

Tyle, że w przypadku samochodu elektrycznego, ten naturalny przystanek często pokrywa się z momentem ładowania. Auto się ładuje, a my i tak jemy, pijemy, robimy „siku”:). I często okazuje się, że samochód jest gotowy do dalszej jazdy szybciej niż my.

Elektrykiem przez Europę? Bez problemu

Podróżowałem już po Włoszech, Francji, Chorwacji, Niemczech i wielu innych krajach. Wszędzie tam, bez żadnych specjalnych przygotowań, da się wygodnie poruszać autem elektrycznym. Klucz? Dobrze zaplanowana trasa, znajomość sieci ładowania i zdrowy rozsądek. A poza tym, elektryki dzisiaj naprawdę potrafią dużo – realne zasięgi modeli takich, jak Tesla Model 3 Long Range, czy Model Y w tej samej wersji, pozwalają na komfortową jazdę po autostradach, bez stresu i bez długiego oczekiwania na ładowanie.

A może by tak zwolnić?

Przyznam szczerze: jazda 1200 km ciurkiem, bez odpoczynku, nie brzmi dla mnie jak marzenie. Raczej jak koszmar. Szczególnie z dziećmi. Kto ma kilkulatków, ten wie, że po godzinie ciszy w aucie zaczyna się symfonia: „Daleko jeszcze?”, „Nudzi mi się…”, „Muszę siku”. Dla nich (i dla nas też!) przerwy co kilka godzin to zbawienie. Zbawienie bardziej psychiczne chyba niż fizyczne, ale jakby na to nie patrzeć, to jest to swego rodzaju odpoczynek. Przerwa od rutyny długiej podróży.

Poza tym – i może to zabrzmi kontrowersyjnie – ta “wolniejsza” forma podróżowania sprawia, że naprawdę zaczynamy zauważać świat. Odkrywamy nowe miejsca, widoki, których nigdy byśmy nie zobaczyli, pędząc z punktu A do punktu B bez zatrzymania. Małe malownicze miasteczka, Superchargery, jak ten w Poysdorfie w Austrii. Pięknie położony między polem golfowym a winnicą. Co za widoki… Poza tym znajdziemy tam wyborną restaurację, toalety, sklep z lokalnymi winami. Jednym słowem jest tu wszystko… co niezbędne aby odpocząć, choć przez pół godzinki i to z nieukrywaną przyjemnością.

Przyszłość już tu jest – i ładowarki też

To, co kiedyś było barierą – infrastruktura – dziś rozwija się w ekspresowym tempie. Szacuję, że w ciągu najbliższych dwóch lat w samej tylko Polsce, przybędzie kolejne 2500–3000 szybkich ładowarek DC oraz kilka tysięcy punktów AC. Już dziś można bez problemu objechać cały kraj (i pół Europy) samochodem na prąd. A do tego nadal mamy benefity: darmowe parkowanie, buspasy, darmowe ładowanie w wielu miejscach, niższe koszty eksploatacji i serwisu.

Używając na przykład karty Shell Recharge okazuje się, ze mamy do dyspozycji ponad 800 000 punktów ładowania w całej Europie. A nasza karta zadziała i uruchomi proces ładowania auta, na każdej z nich. Czyż to nie super wygodna opcja? Ok, zgodzę się, że nie najtańsza. Jednak, jak często jeździmy na wakacje? Raz a może dwa razy w roku? Chyba nas stać, żeby wydać te kilkaset złotych na ładowanie auta. To nie są kosmiczne koszty.

Czy to nie wystarczająco mocny argument?

Po co więc czekać?

Zasięg 1200 kilometrów może i brzmi jak święty Graal. Ale prawda jest taka, że większość z nas i tak nie potrzebuje aż tyle. Potrzebujemy raczej wygody, szybkiego ładowania, dobrze rozplanowanej trasy i… dobrej kawy po drodze:)

Elektryk nie jest przyszłością. Jest teraźniejszością. A jeśli ktoś jeszcze czeka na auto z 1200 km zasięgu – to może warto najpierw przejechać się takim, które ma 400. Gwarantuję, że zmieni się nie tylko punkt widzenia, ale i podejście do podróży. A może w końcu zauważycie również, ile Was omijało do tej pory? Jadąc dieslami z zasięgiem 1200 czy 1500 km. Nie zauważaliście po drodze, wszystkich tych wartych bezwzględnie obejrzenia atrakcji. Małych miasteczek, jezior, winnic, przydrożnych restauracyjek. Warto to zobaczyć i poznać, bez dwóch zdań!

Nie czekajcie więc, bo to nie ma sensu. Jeśli zaś macie problem z wyborem auta, to EVdlaCiebie chętnie Wam w tym pomoże. Zaoferujemy również bezkonkurencyjne opcje leasingu, ubezpieczenia oraz ładowarkę o wartości 2000 zł w prezencie od naszej firmy.

Serdecznie zapraszamy do kontaktu.

Dach Tesli zmienia kolor, to czysta fizyka…

Dach Tesli zmienia kolor, to czysta fizyka…

Dlaczego dach Tesli Model 3 zmienia kolor na czerwono-pomarańczowy podczas deszczu?

Jeśli jesteś właścicielem Tesli Model 3 z pierwszych lat produkcji, być może zauważyłeś coś zaskakującego: gdy pada deszcz, panoramiczny dach zaczyna mienić się intensywnymi kolorami – od czerwieni po pomarańcz a czasami nawet fiolet. Wygląda to jak dzieło sztuki, ale… skąd to się bierze?

Odpowiedź jest prosta – to fizyka i nowoczesna technologia szkła w akcji.

1. Specjalne warstwy szkła
Dach Modelu 3 wykonany jest z wielowarstwowego szkła z powłokami odbijającymi promieniowanie IR (cieplne) i UV (ultrafioletowe). Te powłoki mają za zadanie chronić kabinę przed nagrzewaniem się i szkodliwym promieniowaniem, ale przy okazji wywołują zjawiska optyczne – interferencję światła, czyli efekt podobny do tego, jaki widzimy na bańkach mydlanych.

2. Deszcz to katalizator
Krople wody na dachu działają jak miniaturowe soczewki. Zmieniają kierunek, pod jakim światło pada i odbija się od powierzchni szkła. To wzmaga efekt rozszczepienia światła i sprawia, że dach zaczyna „świecić” odcieniami czerwieni, pomarańczy czy różu.

3. Naturalny i całkowicie bezpieczny efekt
To zjawisko nie świadczy o żadnej wadzie dachu ani nie wpływa negatywnie na jego trwałość. Jest to wyłącznie efekt optyczny i jedna z drobnych ciekawostek technologicznych Tesli, która zaskakuje nie tylko kierowców, ale i przechodniów.

Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć, jak wygląda to w rzeczywistości:

WhatsApp WhatsApp us